środa, 27 lipca 2016

44. Martin Hamann & LGP Wisła


Hej, zgodnie z obietnicą postaram się zdać Wam nieco dłuższą relację z mojego pobytu w Wiśle.
Moja przygoda rozpoczęła się już w środę - od 8 godzinnej wyprawy przez pół Polski. 
Na szczęście miałam towarzystwo więc podróż minęła całkiem szybko, sprawnie udało nam się także odnaleźć nasze miejsce zakwaterowania.
Najważniejsze dni miały jednak dopiero nadejść!

Czwartek - dzień kwalifikacji. Na skoczni pojawiłam się ok 15:30, czyli pół godziny po otwarciu bramek. Mimo wszystko udało mi się znaleźć całkiem dobre miejsce w sektorze stojącym A8 - niedaleko domku skoczków niemieckich, austriackich oraz z kraju kwitnącej wiśni.
Nie mam w zwyczaju wołać skoczków i prosić o cokolwiek podczas treningu, niezależnie czy biegają czy jest to seria próbna. Cieszyła mnie sama możliwość oglądania ich z tak bliska, a na autografy też przyszedł odpowiedni czas.
W dniu kwalifikacji miało także miejsce oficjalne rozdanie numerów startowych. Odbywało się ono na placu Hoffa, w samym sercu centrum Wisły. Uroczystość była zaplanowana na godzinę 19. Biorąc pod uwagę to iż kwali rozpoczynały się o godzinie 18 nie mając samochodu nie było realne przemieścić się z Malinki do centrum w tak krótkim czasie.
W tamtym roku byłam na całych kwalifikacjach i nie udało mi się dotrzeć, postanowiłam więc odpuścić ich połowę  aby autobusem dostać się do centrum. Plan się udał - jednak na placu było tyle ludzi, że mogę powiedzieć, że słyszałam uroczystość, z widocznością było kiepsko w moim przypadku. Gdy oficjalna część się zakończyła prowadzący ,,oddał skoczków w ręce fanów". Udało mi się zdobyć podpis Jaka Hvala bo przechodził blisko mnie. Do innych skoczków nawet nie próbowałam się przecisnąć, chyba prędzej zostałabym stratowana. Biedny Maciek Kot - straż miejska pomagała mu się wydostać z tłumu fanów.

Piątek i sobota - konkurs drużynowy oraz indywidualny.
W tych dniach byłam pod skocznią ok 20 minut przed otwarciem bramek. Zauważyłam pewne różnice w porównaniu do roku poprzedniego w postaci wzmożonej kontroli podczas wchodzenia na obiekt. Poza sprawdzeniem bagażu każdy przechodził kontrolę osobistą niczym na lotnisku. Mimo wszystko nie było to uciążliwe, a w obecnych czasach to zrozumiałe- bezpieczeństwo to podstawa.
Na obu konkursach miałam miejsca w sektorze A8 (B1). O wynikach sportowych nie będę się rozpisywać bo wszyscy je znają. Trochę mnie zaskoczyła średnia postawa naszych skoczków w konkursie drużynowym (dotychczas na tym obiekcie 3 razy zwyciężyli oraz raz zdobyli 2 miejsce). Myślę, że nawet gdyby Dawid nie zaliczył upadku to wiele lepiej by nie było ale każdy może mieć gorszy dzień. Niedosyt uzupełnił następnego dnia Maciek Kot, któremu od lat kibicuję i cieszę się widząc go w dobrej dyspozycji.

Stojąc w tym sektorze nachodziły mnie jednak pewne myśli. Osobiście nie wyobrażam sobie być na zawodach i spędzić trzy dni pod domkiem polsko-słoweńsko-norweskim - tam nie widać nawet skoczni ;( Ale jak to mówią - jak kto lubi.
Mimo tego, że zagapiłam się na miejsca w A3 i A4 udało mi się odnaleźć miejsce w A8 które było złotym środkiem - przy barierce (umożliwiając przechwyt kartek i zdobycie autografu) jednocześnie z widokiem na najistotniejszą część skoczni - od ok 90 metra. Byłam więc bardzo zadowolona z tej lokalizacji. W przyszłym roku, jeśli będzie mi dane pojechać postaram się jednak nie zagapić i chociaż na jeden konkurs wykupić bilet do A3 lub A4. 

Mam jednak cichą nadzieję, że uda mi się wcześniej spotkać ponownie z Wisłą i skokami. W dniach 24-25 odbędzie się w Malince Letni Puchar Kontynentalny - bardzo mocno rozważam przybycie. Czy ktoś może jeszcze się wybiera ?

Skoro mowa już o PK. Przedstawię Wam kartę skoczka którego pierwszy raz miałam okazję spotkać w lutym na zawodach tej rangi - w Zakopanem. Martin to młodziutki skoczek reprezentujący Niemcy. Jest bardzo sympatyczny i otwarty. Urocze było jak podczas konkursu drużynowego wraz z Davidem Siegelem pomagali nosić narty starszym kolegom.

Tak oto prezentuje się jego karta:




P.S Bardzo mi przykro z powodu kontuzji Alexa Stoeckla. Widząc go w opatrunku (później w bucie ortopedycznym) chodzącego o kulach myślałam, że może skręcił kostkę - w końcu niewiele trzeba. Wracając z Wisły natrafiłam na artykuł który opisywał rzeczywistą sytuację, która okazała się dużo poważniejsza - trener ekipy norweskiej doznał zerwania ścięgna Achillesa. Jest to poważna kontuzja. Po powrocie do Norwegii ma przejść operację oraz czeka go pół roku rehabilitacji. Mimo tego, że zdaje on sobie sprawę z tego, że nie będzie mógł wrócić do bardziej zaawansowanych aktywności sportowych nie opuszcza go dobry humor. Twierdzi, że nikt mu nie zabroni stać w gnieździe trenerskim i machać. Życzę mu szybkiego powrotu do formy oraz zawsze takiego optymizmu.


7 komentarzy:

  1. Gratuluję! :)
    Na LPK w Wiśle będę ;) Tak, mnie też bardzo wzruszyło jako chłopaki brali od nich narty, fajny sposób okazania szacunku :)
    zapraszam na drugą cześć relacji:
    http://skokinarciarskie98.blogspot.com/2016/07/relacja-z-letniego-grand-prix-w-wisle_29.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje! Przyjemnie się czytało relację.
    Zapraszam do mnie: http://morethanskijumping.blogspot.com/2016/07/21-wojciech-fortuna.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulację :)
    Zapraszam na :http://autografymoje.blogspot.com/
    Mnóstwo Autografów na Wymianę :)

    OdpowiedzUsuń