Wakacje te przyniosły sporo zmian.. po latach wyczekiwania na każdy konkurs przed telewizorem dane mi było zobaczyć zawody na żywo. Wrażenia z LGP z Wisły są niezapomniane (2 dni sektor B1, drużynówka A1) i prawda to, że telewizja nie oddaje tej atmosfery!
Mimo nieśmiałości i tego, że nie należę do osób przebojowych udało mi się zdobyć trochę autografów - zarówno w zeszycie jak i kartek. Niestety mam taką przypadłość, że bardzo wkręcam się w kolekcjonowanie czegoś, od książek danego autora po.. autografy (jak się okazało.)
Po powrocie do domu z Wisły wpadłam w totalne szaleństwo i wysłałam sporo próśb o autografy.
Zainspirowana wieloma innymi blogami o tej tematyce postanowiłam dołożyć także swoją cegiełkę i podzielić się swoją radością.
Przydałoby się jakieś pierwsze zdjęcie... wybór padł na autograf jednego z najbardziej sympatycznych skoczków jakich widziałam...
Phillip Sjøen
Co prawda tylko w zeszycie ale myślę, że to bardzo pozytywny początek.Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz